Nakrzyczałam dziś na dziewczyny. Bardzo. Jeśli chodzi o diapazon krzyku sięgnęłam chyba szczytu. Kalina ma trudny czas, wchodzi moim zdaniem w bunt dwulatka. Każde NIE kończy się histerią. Przykład. Kupione w sklepie winogrona chciała zjeść natychmiast, bez mycia. Drodze do domu (5 min. w samochodzie), przejściu z parkingu do klatki schodowej i wejściu na drugiej piętro towarzyszył więc ryk. Powtarzałam „Dostaniesz winogrona jak je umyję, a ty się uspokoisz”. Ale byłam na granicy…I pękłam, gdy w końcu udało mi się Kalinę spacyfikować, zrozumiała o co chodzi i w tym momencie pojawiła się Karola. Zażądała natychmiastowego przepytania z przyrody, bo jutro kartkówka. Słowo – poczekaj chwilę – nie zrobiło na niej najmniejszego wrażenia. Zaczęło się zamieszanie, a Kalina zaczęła znowu ryczeć. Pękłam. Zaczęłam krzyczeć. Że mam dość ich obu itd. Otwarłam drzwi, bo chciałam na chwilę wyjść…a za drzwiami stał sąsiad i dziwnie patrzył. Wiecie co pomyślał? Ja się chyba domyślam. Wyrodna ze mnie matka, zła, nerwowa….Nie mam podejścia do dzieci za grosz itd. Ostatnia rzecz jaka przyszła mu zapewne do głowy to, że to tylko chwila słabości, zmęczenia, że kocham moje dzieci bezwarunkowo i bezgranicznie…Smutno mi. Więcej. Jestem na siebie zła. Jednocześnie intensywnie myślę o śmierci Anny Przybylskiej, która bardzo mną wstrząsnęła i czytam na jej profilu słowa: „Czynienie dobra powinno przede wszystkim dotyczyć nas samych. Wyzbywam się więc złych emocji, które nagromadzone we mnie sprawiają, że cierpią na tym najbliższe mi osoby. Staram się więc nie ulegać impulsom, nie złościć, być po prostu na co dzień życzliwą. To działa w obie strony, bo im ja jestem lepsza dla siebie, tym jestem lepsza dla innych”. Czytam to i jestem jeszcze bardziej smutna. To niesprawiedliwe i niezrozumiałe, że tak cudna osoba, mama trójki dzieci odeszła. Smutno mi też, że zmęczona nie potrafię zapanować nad emocjami i ranię moje dzieci. A przecież tak niewiele trzeba mi do szczęścia. Wracałam dziś z pracy. Szłam ulicą 3 maja z placu Wolności do dworca PKP. Katowice są coraz piękniejsze. Ulica wydała mi się ładniejsza niż Piotrkowska w Łodzi i Nowy Świat w stolicy. Uśmiechnęłam się. Potem poszłam z dziećmi na spacer. Było dobrze. Co poszło nie tak? Czy to tylko wieczorne zmęczenie?
Znajdź nas na Facebooku:
Polecam blogi
-
Najnowsze wpisy
Najnowsze komentarze
Archiwa
- Styczeń 2018
- Czerwiec 2017
- Styczeń 2017
- Wrzesień 2016
- Styczeń 2016
- Grudzień 2015
- Listopad 2015
- Październik 2015
- Lipiec 2015
- Marzec 2015
- Luty 2015
- Styczeń 2015
- Grudzień 2014
- Listopad 2014
- Październik 2014
- Wrzesień 2014
- Sierpień 2014
- Lipiec 2014
- Czerwiec 2014
- Maj 2014
- Kwiecień 2014
- Marzec 2014
- Luty 2014
- Styczeń 2014
- Grudzień 2013
- Listopad 2013
- Październik 2013
- Wrzesień 2013